wtorek, 24 lipca 2007

dziś rano wstałam do pracy chętniej. i już przy śniadaniu zdałam sobie sprawę że nie tylko ja go... hmmm....yyyy... lubię. wczoraj dzwoniła do mnie kucharka z FOX RIVER i :
-ty to jesteś szczęściara...
-dlaczego?
-nobo możesz patrzyć się w te oczy scofielda.... ech...
- ja nie jestem nim zainteresowana
-a on tobą tak...
-co?!
-no nie widziałaś jak się na ciebie patrzy? maślane oczka i cały czas próbuje nawiązać z tobą kontakt a ty go unikasz!!!
- bo nie mogę być blisko zakolegowana z więźniem!
-daj mu szansę
-boje się że mnie zrani...
-całe życie się bać nie możesz... ok woła mnie mój Scofield...
-arnold?
-taaa.. wolałabym michaela ale cuż... ceść
-pa
ta rozmowa była dziwna... ale może Suzan ma racje? nie moge go unikać... dobra. ide do pracy.

więźniowie dziś byli niespokojni. rzucali się,krzyczeli. a gdy przyszła kolej na michaela z miłym uczuciem stwierdziłam że on sie nie rzuca. wyęłam urządzenie którym miałam mu zrobić badania,pobrałam krew i położyłam na licznik.
-ile to potrwa?
-medycyna poszła naprzód. wystarczy 10sekund.
-mhm
-denerwujesz się...
-naprawdę?
-pocisz się...
-to przez te igły. nie przywykłem.
-z twoimi tatuażami i cukrzycą?hmmm.. jest wynik. mam złą wiadomość. masz cukrzyce...-michael uśmiechnął się.
-jeszce coś?
-nie. do zobaczenia jutro...
michael wyszedł i weszła pielęgniarka penny.
-milusi...
-więzień-dokończyłam-jest w nim coś dziwnego..
-co?
-przeczytałam mu wyniki badań a on się uśmiehnął jakby poczuł ulgę...
-nie przejmuj się... masz pacjęta pod 10.
-ok dzięki.-wyszłam myśląc o dziwnym zachowaniu scofielda.


CDN

Brak komentarzy: